sie nad moim łó¿kiem i powiedział: „Zdychaj, dziwko”.
- Co? Na litosc boska, Marla, mówisz powa¿nie? - Odwrócił sie i spojrzał na nia przera¿ony. Za szybko wszedł w zakret. Opony zapiszczały na mokrym asfalcie. - Ktos był w twoim pokoju? - Wiem, ¿e to idiotyczne - powiedziała szybko. - Oczywiscie nikogo nie było, kiedy zapaliłam swiatło i wyszłam, to znaczy wybiegłam na korytarz, sprawdziłam co z dziecmi - o tym własnie mówiła Cissy. Nie widziałam nikogo, wiec powiedziałam sobie, ¿e to był tylko zły sen. I wróciłam do łó¿ka. - Czuła, ¿e na wspomnienie tych strasznych chwil dostaje gesiej skórki na całym ciele. Wtedy była pewna, ¿e ktos naprawde zdołał wejsc do jej sypialni. Odchrzakneła i spojrzała przed siebie. -Mówiłam, ¿e to nieprawdopodobne. - Powinnas była mnie zawołac - powiedział Nick, zmarszczki wokół jego oczu i ust pogłebił wyraz niepokoju. - Mówie ci, sadziłam, ¿e to był tylko sen. W ka¿dym razie, kiedy znalazłam sie w pokoju dziecinnym, nastapił przełom. Przypomniałam sobie narodziny Jamesa. - Naprawde? Cos jeszcze sobie przypomniałas? - Nie... jeszcze nie, ale czułam, ¿e odzyskanie pamieci to tylko kwestia czasu, wiec wziełam małego na rece na chwile, a potem wróciłam do łó¿ka. Cały czas zle sie czułam. Potem pamietam tylko, ¿e zaczełam wymiotowac. - Jezu - szepnał Nick. - Mysle, ¿e wszystko do mnie wróci. Niedługo. To jeden z powodów, dla których nie chce isc do szpitala. Nie chce sie znowu cofnac. Nie chce leków, które mogłyby zahamowac ten proces. - Poło¿yła mu dłon na ramieniu. - Musze odzyskac pamiec, i to szybko. Albo wszystko strace. - Rozumiem. Marla opusciła reke i odsuneła sie od Nicka. - Doje¿d¿amy. 232 Skrecił w boczna ulice. Zza rogu wyłonił sie samochód jadacy w przeciwnym kierunku. Na moment oslepiły ich swiatła reflektorów. Jasne. Ostre. Tak jak wtedy! Na tamtej górskiej drodze! Serce Marli staneło na chwile. Zabrakło jej tchu w piersi. Mrok spowijajacy jej pamiec rozdarło nagłe wspomnienie. W nagłym przebłysku Marla przypomniała sobie swiatła reflektorów innego samochodu, jadacego z przeciwka. Oslepiły ja. Teraz ta straszna chwila wróciła. Marla jeszcze raz prze¿yła tamto uderzenie, czuła strach, zobaczyła przednia szybe rozsypujaca sie w milion kawałków, miała w uszach przerazliwy, pełen bólu krzyk kobiety i zgrzyt gniecionego metalu. - Ten wypadek... - wyszeptała wstrzasnieta. Przera¿ona. Ponownie prze¿yła tamta straszna chwile. Odruchowo nacisneła stopa nie istniejacy pedał hamulca. Wszystko staneło jej przed oczami: cie¿arówka jadaca szybko w dół, coraz szybciej, a¿ stało sie jasne, ¿e kierowca ju¿ nad nia nie panuje. Marla krzykneła. Cie¿arówka skreciła gwałtownie, jej reflektory oswietliły nagle me¿czyzne stojacego na drodze. Och, nie! Bo¿e, nie! Ten człowiek zginie!