Głosy, kilka głosów. Wydawało jej sie, ¿e je zna. Znowu
podpłyneła pod sama powierzchnie swiadomosci. Bardzo chciało jej sie spac, czuła sie otumaniona i zmeczona. Spróbowała uniesc powieki, które ciagle jednak były zbyt cie¿kie. Nie chciała znowu zasnac, przynajmniej przez jakis czas. - Tak, powiedział, ¿e przyjedzie, ale naprawde musiałem go przycisnac. - To mówił Alex. - Kto? Kto przyjedzie? Alex zasmiał sie sucho, z przymusem. - Wyglada fatalnie. Naprawde wsiakł w te nieszczesna kontrkulture północnych lasów. Wiesz, wytarte d¿insy, stara koszula, zniszczona kurtka, na głowie kłaki prawie do ramion. Odniosłem wra¿enie, ¿e nie golił sie chyba od tygodnia. Łowił 39 akurat ryby, kraby czy cos w tym rodzaju. Ma łajbe, na pierwszy rzut oka dziurawa jak rzeszoto. - Ale przyje¿d¿a, tak? - Eugenia wróciła do meritum. A wiec jej tesciowa te¿ tu jest. - Tak powiedział, ale kto go tam wie? Nie mo¿na na nim zbytnio polegac. - Byłes u niego w domu? - Zatrzymałem sie tam po drodze, ale nie było go w chacie. Znalazłem go na przystani, jesli mo¿na to miejsce tak nazwac. - Znowu ten niewesoły smiech. - Czemu chcesz, ¿eby przyjechał? - spytała Cissy. Marla dopiero w tej chwili zdała sobie sprawe, ¿e jej córka tak¿e znajduje sie w pokoju. - Skoro tak go nie znosisz? - To nieprawda, kochanie. Ja tylko... nie aprobuje tego, co robi. - Jasne, tato. Ale co cie obchodzi, co on robi, jesli nie wchodzi ci w droge? Dobre pytanie, pomyslała Marla, czujac, ¿e znowu odpływa. Miała ochote znowu zapasc w głeboki, spokojny sen, ale nikt nie odpowiedział Cissy i w pokoju zapanowała pełna napiecia cisza. - Dlaczego nikt nie chce o nim rozmawiac? - spytała w koncu Cissy. - Czasem mi sie wydaje, ¿e jego imie to słowo na cztery litery, czy cos takiego. - Bo jest - baknał Alex. - Tak jak twoje - odparła Cissy dosc głosno, by wszyscy to usłyszeli. - Nie ma o czym mówic - powiedziała Eugenia. - Bracia nie zawsze sie ze soba zgadzaja. - Tak jak dziadek i jego brat? - Fenton, tak - odparła Eugenia sztywno. - I jego dzieci. Cherise i Montgomery. - Dlaczego oni nie nale¿a ju¿ do naszej rodziny? - Bo nie chca. 40 Cissy prychneła z niedowierzaniem. - Wuj Montgomery dzwonił wczoraj. Do taty. - Rozmawiałem z nim - powiedział Alex z irytacja, której przyczyn Marla nie rozumiała. Ale nie rozumiała tylu spraw, nie pamietała tylu rzeczy...