- Czego ode mnie chcesz?

  • Agaton

- Czego ode mnie chcesz?

08 February 2023 by Agaton

Uniósł brwi w udawanym zdziwieniu. - Nie domyślasz się, droga Hope? Chcę zwrotu moich pieniędzy. Cofnęła się jeszcze o krok, aż oślepiło ją światło. - Ty sukinsynu. Roześmiał się. - Ostatnio ciągle to słyszę, i zawsze od St. Germaine. Hope zrobiło się duszno, nie mogła już dłużej znieść piekącego słońca. Przeszła szybko obok Santosa, szukając schronienia w chłodnym holu. Z trudem łapała oddech. Nie miała pięciuset tysięcy dolarów. Nie miała. - Skąd mogę wiedzieć, że zobowiązania nie są fałszywe? Że w ogóle je masz? - Są w porządku. - Włożył rękę do kieszeni spodni. - Ma je mój adwokat. - Uśmiechnął się ponuro, widząc, jakie to zrobiło na niej wrażenie. - Jak widzisz, tym razem odrobiłem lekcje. Na pewno słyszałaś o kancelarii Hawthorne & Steele, prawda? Skontaktuj się z mecenasem Steele’em. To najlepszy prawnik od praw własności w całym mieście, może nawet na całym Południu. Hope zaczęła się trząść. Słyszała o Steele’u. Rzeczywiście był najlepszy. - To bez znaczenia - odpowiedziała. - I tak nie mam pieniędzy. - Ale możesz je mieć. - Zatoczył ręką dookoła. - Lily nie mieszkała w takich luksusach. Jestem pewien, że ten dom jest wart znacznie więcej niż pół miliona. Dodaj do tego twoje udziały w St. Charles, a okaże się, że masz aż nadto. - Ponownie wsunął ręce do kieszeni, szczerząc zęby w diabelskim uśmiechu. -1 pomyśleć, że ja, nędznie urodzony Victor Santos, zostanę twoim partnerem w interesach, prawda? Jeszcze lepiej, zamieszkam w rezydencji St. Germaine... - Nigdy! - krzyknęła, trzęsąc się z wściekłości. - Nigdy taka kreatura jak ty nie zostanie moim partnerem! Prędzej spalę to wszystko, niż dam ci choć jedną cegłę! Popatrzył na nią z politowaniem. - Po co ten krzyk? Nikt cię nie uczył savoir-vivre’u? - Potrząsnął głową i skrzywił się z niesmakiem. – Może uważasz, że skoro jesteś bogata, to nie musisz troszczyć się o podobne głupstwa? Może wyobrażasz sobie, że nie spotka cię zasłużona kara? Nie musisz spłacać długów, tak właśnie myślisz, prawda? Nie obowiązuje cię ludzka przyzwoitość? Roześmiał się szyderczo, a ona znów w jego śmiechu usłyszała głos Ciemności. - Nadszedł czas pokuty, Hope St. Germanie. Czas rozliczenia. Jesteś coś winna Lily i musisz zapłacić. Odwróciła się na pięcie i uciekła szybko przez hol. Przystanęła dopiero przed lustrem. Wpatrywała się w swoje odbicie, rozmyślając gorączkowo nad sposobem wybrnięcia z sytuacji. Hotel wart jest ledwie marną część tego, co niegdyś. Miała trochę pieniędzy na prywatnym koncie, ale to, plus wpływy z St. Charles, zaledwie wystarczało na życie. Zycie na określonym poziomie, ma się rozumieć. Musiała mieć na zaspokojenie swoich potrzeb - zwłaszcza że niektóre jej potrzeby okazały się wyjątkowo kosztowne. Jak domek z kart, myślała. Ruszysz jeden element i rozpada się wszystko. Co robić? - Jest jeszcze inne wyjście... - odezwał się Santos za jej plecami. Teraz mówił cicho, ledwie go usłyszała. Oszołomiona, spojrzała na niego w lustrze. - Jakie? - Prawdę mówiąc, nie zależy mi na pieniądzach. Nie interesuje mnie ani ten luksusowy dom, ani hotel... Powoli odwróciła ku niemu twarz, niepewna, czy aby znowu z niej nie kpi. Nie. Był śmiertelnie poważny. - Nie wierzę ci. - Interesuje mnie wyłącznie Lily. - Przecież ona nie żyje. - Żyje pamięć o niej. Żyją moje do niej uczucia. Chciałem dać jej coś, co było dla niej najważniejsze na świecie. Ale nie udało mi się. - O czym mówisz? - Ojej córce. Patrzyła na niego zdezorientowana. - Nie rozumiem. - Mam zamiar ofiarować jej ciebie. Będziesz musiała złożyć publiczne oświadczenie, że Lily była twoją matką. Powiesz wszystkim, kim jesteś. Hope cofnęła się o krok. Poczuła, że uginają się pod nią nogi. - Nie... To jakiś żart. - Bynajmniej. - Zmierzył ją uważnym spojrzeniem. - Może powinnaś usiąść? Powoli podeszła do krzesła stojącego przy lustrze. Osunęła się na nie, rozdygotane dłonie zamknęła na podołku. - Mów. - Jeżeli się zgodzisz, będziesz musiała postąpić według moich wskazówek. Skinęła głową, więc kontynuował: - Po pierwsze, wykupisz dwa pełnostronicowe ogłoszenia. W obu zamieścisz dokładnie to, co powiedziałem. Jedno w niedzielnym „Times Picayune”, drugie w magazynie „New Orlean”, na wewnętrznej stronie okładki. - Włożył ręce do kieszeni i zaczął kiwać się na obcasach. - Jak już mówiłem, wyznasz całą prawdę o sobie, opowiesz o własnym zakłamaniu i wyrazisz skruchę z powodu wyparcia się własnej matki. - Co jeszcze? - spytała w napięciu, wciąż zaciskając dłonie. Santos uśmiechał się. - Wydasz wielkie przyjęcie na cześć Lily. Zaprosisz wszystkich swoich przyjaciół i tuzów, szefa policji, a nawet gubernatora Edwardsa. Oczywiście jeszcze raz, publicznie, uznasz Lily za swoją matkę. - A ty, oczywiście - dodała cierpko - pojawisz się, żeby sprawdzić, czy wypełniłam twoje polecenia. - Nie czepiaj się. Płacę za to pięćset tysięcy. Wszystko musi być tak, jak mówię. - A jeżeli rzeczywiście to zrobię... co do joty?

Posted in: Bez kategorii Tagged: missu design, izabella krzan, zakwas z buraków pleśń,

Najczęściej czytane:

ułożyło.

378 Pokręciła głową. - Nie, Larry, daj spokój, tylko pomyśl. Jeśli ... [Read more...]

m ...

przypadku, że ktoś został ugryziony, a potem ozdrowiał? Bo ja nie. Jessica z powrotem opadła na krzesło. - Sama już nie wiem... Maggie, on już zrozumiał, czym jestem. Ale ... [Read more...]

- Niedługo, synu-pocieszył go Santini, dyskretnie dotykając dużego

srebrnego krzyża, który nosił na szyi. Ku swemu zaskoczeniu David znalazł taki sam krzyż na własnej piersi, od razu kiedy odzyskał przytomność. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 www.ldf.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste