trakcie podróży Tutaj, na plaży, nie spodziewała się go zobaczyć.
an43 434 Poczuła dreszcze, ale wcale nie chciała wracać do domu i tracić takiego wspaniałego widowiska. Śnieg szybko przestał padać, Milla patrzyła jeszcze przez kilka minut w ciemne niebo, czekając na więcej. Nie doczekała się. - Chyba już po wszystkim - westchnęła. Ramiona Diaza objęły ją silniej, gdy niósł Millę z powrotem do domu. Wkrótce położyła się do łóżka, by zasnąć prawie natychmiast. W tym miejscu spała o wiele dłużej niż normalnie. Tak jakby jej ciało starało się odrobić lata zaległości, lata nieustającego nawet w nocy stresu. Jej sny powoli normalniały, nie budziła się już z płaczem. Nie śniła w ogóle tej konkretnej nocy, gdy ocknęła się nagle, by zobaczyć pochylony nad sobą cień, poczuć ciężar nagiego ciała. - Ćśś - szepnął Diaz, podciągając jej koszulę nocną do pasa i rozchylając nogi. - Nie myśl. - Co... - zaczęła, a potem gwałtownie wciągnęła powietrze. Diaz potarł żołędzia członka o jej krocze, aby po chwili pchnąć zdecydowanie do przodu. Paznokcie Milli wbiły się w jego bicepsy. Była wilgotna, owszem, ale nie gotowa. Czuła w sobie każdy centymetr jego męskości, wchodzącej głębiej i głębiej. Nie myśleć? Jak mogła nie myśleć? Ale jej umysł był tak wymęczony, tak skonany po długich tygodniach żałoby, że z ulgą poczuła, jak zatraca się w czysto fizycznych doznaniach. Powinna była go odepchnąć, odmówić - nie zrobiła tego. Kiedy ją pocałował, an43 435 przechyliła głowę i odpowiedziała namiętnie. Potrzebowała tej ucieczki od samej siebie, a on doskonale o tym wiedział. Objęła ramiona mężczyzny, który poruszał się w powolnym, miarowym rytmie. Ciało Milli - zaskoczone, niepobudzone odpowiednio - stopniowo zaczynało odpowiadać na pieszczoty piersi, pocałunki, ruchy, które czuła wewnątrz. Widziała napięcie rosnące w Diazie, który starał się powstrzymać nadchodzący orgazm. Jego ramiona i plecy były spocone, ręce Milli ślizgały się po nim, ale mężczyzna nie zmylił rytmu. Przez uchylone drzwi wpadało z korytarza trochę światła, ujawniając błysk w oczach Diaza obserwującego uważnie kobietę, czekającego na jej najmniejszą reakcję, przyspieszenie oddechu, silniejsze bicie serca, przypływ sił w obejmujących jego biodra nogach. Lędźwie Milli zaczęły pracować w harmonii z ruchami Diaza, odpowiadając na każde jego pchnięcie. Ręce kobiety oplotły kark kochanka. Nie chciała, żeby to się skończyło. Wiedziała, że nie mogą tak trwać wiecznie, ale... Kiedy czuła go w sobie, reszta świata przestawała istnieć. Oprócz przyjemności Diaz dawał jej komfort powstrzymania wściekłego biegu życia na parę długich chwil. Obserwował ją przez wiele tygodni, czekając. Przyszedł dopiero dziś w nocy Milla wiedziała, że kiedyś to zrobi. Dziwiło ją, że czekał tak długo. W jego ramionach czuła się zrelaksowana i bezpieczna, przynajmniej nie bała się zagrożeń świata. Najwyraźniej nic nie było