Gospodarz wyprostował się z ociąganiem.
- Wygodnie ci? - zapytał troskliwie żony. - Nie. - Przyniosę ci szal. Za chwilę się tobą zajmę, Kingsfeld. Minąwszy gościa, ruszył szybkim krokiem ku schodom. - Nie ma pośpiechu. Zawrę znajomość z lady Althorpe. Próbując zapomnieć o pocałunkach męża, Victoria przyjrzała się Astinowi Hovarthowi, który właśnie nalewał sobie porto z karafki stojącej na kredensie. Był wzrostu Sina, ale dużo szerszy od niego w ramionach i klatce piersiowej. Można go było porównać raczej do konia pociągowego niż rasowego wierzchowca. Jasnoniebieskimi oczami powiódł po pokoju, a następnie spojrzał na Victorię. Minęło pewnie ze dwa lata, odkąd ostatni raz był w Grafton House. - Dużo się tu zmieniło? - spytała, gdy usiadł w fotelu. - U Thomasa na sofie nie było tak ślicznej damy jak pani. Na pewno bym ją zauważył. Uśmiechnęła się. - Lord Althorpe chyba nie żył w celibacie. - Hm, nie. Ale miał o wiele mniej wyrafinowany gust niż jego młodszy brat. - Uniósł kieliszek w toaście. - Vixen Fontaine, prawda? - Do niedawna - odparła z lekkim żalem. - Rajski ptak zawsze pozostaje rajskim ptakiem - stwierdził filozoficznie. - Sin zawsze umiał wypatrzyć piękną kobietę. - A teraz? Wydaje się nieprawdopodobne, żeby... - Zdziwiłem się, kiedy wrócił do Londynu. Sądziłem, że urządził się w Paryżu z jakąś Francuzeczką. - Zaśmiał się cicho. - Thomas zawsze mówił, że nigdy nie wie, kiedy Sinclair się pojawi. Zastanowiło ją ostatnie stwierdzenie. Markiz Althorpe powinien znać miejsce pobytu brata lepiej niż ktokolwiek, nie licząc współpracowników Sina. Najwyraźniej nie dzielił się informacjami z lordem Kingsfeldem. - Lubię niespodzianki... - Na pewno myślał, że poślubiając Vixen Fontaine, nie będzie musiał całkiem się ustatkować. Hrabia mówił dalej, nie zwracając na nią uwagi, a Victoria starała się panować nad wyrazem twarzy. Nie lubiła, gdy jej przerywano, ale jeszcze bardziej, kiedy ją ignorowano. Poza tym rozprawianie w obecności żony o dawnych grzeszkach męża było wielkim nietaktem. W końcu gość chyba spostrzegł, że się zagalopował, bo przerwał wywód o paryskich hotelach i gospodach. - Przynieść pani miękką poduszkę pod kostkę? Jest pani bardzo dzielna, moja droga. - Dziękuję... - Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety zwykle płaczą w takich sytuacjach, i to z błahszych powodów.